Prychnąłem pod nosem i wzbiłem się wyżej aby dogonić przyjaciela. Powiększyłem się, ale nawet to nic nie dawało. Machałem skrzydłami, jednak on i tak był szybszy. Po czasie dotarliśmy nad ogromne góry.
-To jak, polujemy?- zadał pytanie
-Ja zgarniam tamto stado niedźwiedzi.- zauważyłem z 10 osobników
-To ja tamte... O! Ten jeden jeleń mi wystarczy- zaśmiał się
Polecieliśmy w różne strony. Zniżyłem się i złapałem w paszczę wszystkie futrzaki na raz. Postarałem się aby nie osiąść na górze i nie zmiażdżyć nic innego.
Następnie uniosłem się do jednej z innych latających skał i lekko się skurczyłem. Widziałem spadający na ziemię wodospad. Podleciałem i ochłodziłem przełyk oraz ciało. Zimna woda była przyjemnością dla nagrzanych łusek...
Libre?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz