Od Libre- cd Vatariath

-Co tutaj robisz?- spytała nieśmiało
-Aktualnie stoję, nie widać?- uniosłem ciemną brew pokrytą łuskami
-Nie będę przeszkadzać.- starała się wrócić do jaskini lecz ja zagrodziłem jej drogę.
-Już uciekasz? Podobno mnie kochasz i mogłabyś być z takim potworem?- zaśmiałem się
-Tak mówiłam...- spuściła łeb
-Patrz mi w oczy- rozkazałem, a ta to uczyniła- Nie rozumiesz, że wtedy nie możesz czuć przy mnie strachu, że nie możesz uciekać?!- prychnąłem.
Widziałem jak zacisnęła oczy.
-T-ty nie musisz być w głębi taki jak teraz się zachowujesz- odpowiadała ze załzawionymi oczami
-Nie poznałaś mnie- uspokoiłem się.
-Ale mogę! I chcę! Możemy przecież spróbować! Prawda?
Stałem przed nią. Zapanowała cisza. Sam nie wiedziałem co odpowiedzieć. Ten gdiew, ja sprzed wojny... to wszystko nadal we mnie siedziało. Nie do końca potrafiłem nad tym panować. Cierpiałem na zespół stresu pourazowego, to wszystko działo się dlatego. Często chciałem zapomnieć o tym kim byłem, ale się nie dało.
-Właściwie możemy- powiedziałem łagodnie
-Naprawdę?!- nie dowierzała.
Zbliżyłem się do niej i okryłem skrzydłem rozpłakaną smoczycę.

Vatariath?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^