Po chwili wstałam i podeszłam do Junni. Spięła się gdy zaczęłam obchodzić ją dookoła. Jest jeszcze młoda, ma może max dwa lata nie więcej, praktycznie szczeniak.
-Po co ci to ? -powiedziałam i dotknęłam łapą coś co było podobne do smyczy psa. Wadera odsunęła się czując mój dotyk, ale po chwili odpowiedziała na pytanie.
-To takie szelki.... A co ? -zapytała z nutką niepewności w głosie.
-Wyglądasz z tym jak pies, ogółem wyglądasz jak jakiś pies, a nie wilk, taki szczeniaczek -mruknęłam z złośliwym uśmieszkiem.
-Nie jestem szczeniakiem ! Niedawno skończyłam dwa lata ! -zaprotestowała.
-Więc tak jak przypuszczałam -zaśmiałam się ochryple i podeszłam bliżej wadery na co ona lekko położyła po sobie uszy.
-Yhm... Mój tata był psem... -powiedziała nieśmiało -Może dlatego trochę przypominam psa... -mruknęła.
-Czyli ojciec pies, a matka wilczyca ? No to dość ciekawe... -powiedziałam, a po chwili przyglądania się Junnie wstałam i zaczęłam odchodzić bez żadnego pożegnania.
-...Ej gdzie idziesz ? -podbiegła do mnie truchtem.
-Nie powinno cię to interesować -odparłam chłodno jednak widząc iż wadera nadal za mną idzie dodałam -Do jaskini, szykuje się niezła burza -jak na potwierdzenie moich słów usłyszeliśmy głośny grzmot pioruna -A te chmury też nie zapowiadają nic dobrego... -wskazałam łapą kłębowisko czarnych chmur -Masz w ogóle jakieś schronienie ? -zapytałam od niechcenia, a wadera energicznie potrząsnęła głową -Pokarz -po chwili byliśmy już na miejscu.
-To takie moje tymczasowe schronienie -wskazała łapą drzewo.
-To chyba nie jest dobry pomysł abyś siedziała w nim podczas burzy....
-Czemu ?
-Szykuje się niezła burza, a wręcz nawałnica i nie jestem pewna czy to drzewo ją wytrzyma. Lepiej znajdź sobie jakąś jaskinie i to szybko bo masz mało czasu wnioskując po narastającej sile wiatru i szybkości zbliżających się chmur -odparłam i zaczęłam odchodzić.
-Ale gdzie ja tu teraz znajdę jakąś jaskinię ?... -znów zaczęła za mną iść.
-Nie wiem, ale to już twój problem -powiedziałam oschle.
-.... A Ty masz jaskinie ? -zapytała cicho i niepewnie.
-Mam, ale jest moja i nie mam zamiaru cię w niej gościć i opiekować się jakimś przed chwilą poznanym szczeniakiem -warknęłam.
Niebo było już praktycznie całe czarne od burzowych chmur, zaczęło padać, wiatr już zdążył nieźle się rozkręcić, a na niebie co chwila pojawiał się jakiś piorun. Zaczęłam biec, ale stanęłam widząc tego zmieszanego szczeniaka kręcącego się w kółko i niewiedzącego co zrobić. Westchnęłam i podbiegłam do Junni. Jeszcze tego brakowało abym została niańką do jakiegoś szczeniaka, eh...
-Chodź ! -musiałam krzyczeć aby wadera cokolwiek usłyszała, zaczynało robić się na serio niebezpiecznie.
-Ale mówiłaś...
-Cicho bądź i chodź wreszcie ! -przerwałam jej i pociągnęłam za szelki.
Po kilku minutach biegu byliśmy już w mojej jaskini.
-Aceiro jesteś tu ? -zawołałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi.
-Kim jest Aceiro ?...
-To mój smok.
-Oł... -cicho jęknęła.
-O co chodzi ?
-Nie przepadam za smokami...
-Ale Ty wiesz, że to wspólnota ze smokami i wilkami co nie ? Jest tu chyba jeszcze sześć innych smoków.... ale mniejsza. Usiądź sobie gdzieś, nie narób bałaganu i siedź cicho dopóki burza nie minie, a wtedy sobie pójdziesz -powiedziałam chłodno i usiadłam przy jeziorku w mojej jaskini. Aceiro pewnie był na polowaniu i się gdzieś schował, mimo to trochę się o niego martwię, ale na pewno nic mu się niestanie.
Junni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz