[Narracja: Morgana]
-A, czyli to tu, możemy iść dalej?- spytałam i zaczęłam wychodzić. Brązowy basior przytrzymał mnie za ogon- Nie radzę- powiedziałam sucho
-Po co przyszliście?- samiec alfa wydał z siebie pytanie. Odwróciłam się do nich
-Chciałem cię prosić o pomoc... To jest Morgana
-Świetnie. Nowa? Oprowadź ją po terenach. Teraz muszę coś załatwić
-Ale- zaczął Halt
-Żadnych Ale. Żegnam- Alfa wyszedł z jaskini
-To jak, Halcik? Gdzie idziemy?
-nie, eh! Nieważne! - powiedział- Skoro mam cię na głowie, to nie wiem, co chcesz robić
Wyglądało to jakby sobie odpuścił, jednak nie tak do końca mogłam mu ufać. Wiedziałam, że Alice go dość doobrze lubi i mu ufa, ale on może mieć w stosunku do mnie inne zdanie
-Mam pomysł!- wykrzyknęłam- Za mną!
Zaczęłam biec przez polanę. Po kilku minutach dotarliśmy do lasu
-Gdzie my biegniemy?- spytał zdyszany
-Heh, zmęczyłeś się?!- zaśmiałam się
-A ty nie?
-Ja nie potrafię się męczyć. Taki plus. -powiedziałam- Biegniemy dalej!- ruszyłam nie czekając na basiora. Gnałam przez las. Ciekawiło mnie czy wiedział, że Alice też się tak łatwo nie męczy...
~~
Dotarliśmy na koniec lasu. Słyszeliśmy szum wody. Wodospad, za nami
-Co ty robisz?!
-Trochę adrenaliny!- powiedziałam i skoczyłam prosto do wody, nie omijając oczywiście wodospadu. Wynurzyłam się na powierzchnie i pływałam w miejscu. Czekałam na basiora
-Skacz!- krzyknęłam. Musiałam się z nim zaprzyjaźnić- Nie powinno ci się nic stać- zaśmiałam się
Halt?
/PS: Morgana jest odporna na kontuzje, ciosy, czy samą śmierć. Alice ma podobnie, ale nie tak bardzo i mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz