Gdy Amaimon i jego smok wrócili do siebie, nie miałam zbytnio pomysłu co mogę robić przez resztę dnia. W sumie tego dnia już niewiele zostało. Weszłam do swojej jaskini, wtuliłam się w posłanie z trawy które sama zrobiłam i zasnęłam..
***
Stałam sama... Wszędzie dookoła słychać było głosy wołające o pomoc. Nie było widać nic. Dym i ogień zasłaniały wszystko. Próbowałam uciec ale nie było gdzie. Płonienie powoli zbliżały się w moją stronę. Zaczynało brakować mi świeżego powietrza. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu drogi do ucieczki. Przeskoczyłam nad najmniejszymi płomieniami. Lecz to był błąd. Całe pole na którym się znajdowałam było pogrążone w ogniu. Poczuła jak moje furo powoli płonie. Z oka spłynęła mi łza...
***
Obudziłam się z paniką w oczach. Moje futro było mokre od potu. Było mi duszno i gorąco. To było straszne. Ale dobrze że był to sen. Wstałam z ziemi. Nogi troszkę mi się trzęsły ale zmierzałam w kierunku jeziora. Dzisiejszy dzień zapowiadał się na spokojny. Był wczesny ranek i nie miałam żadnych planów. Jedynym celem było dojść do jeziora i zanurzyć się w zimnej wodzie.
W pewnym momencie usłyszałam jak nade mną łamie się jakaś gałąź.
Amaimon? Xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz