Zbliżał się wieczór. Pora kolacji minęła. Idealny czas aby wyjść gdzieś i wyrzucić wszystko z siebie. Nikt mnie nie widział. Wymknąłem się po cichu i pobiegłem w stronę lasu. Musiałem w końcu rozciągnąć mięśnie. Nie chciałem przeszkadzać Mokari'emu, lecz znowu mi się to nie udało.
-Gdzie znowu uciekasz?-podniósł się z zimnej ziemi i podszedł do mnie
-Spokojnie wielkoludzie. Po prostu muszę coś zrobić
-Niby co?
-Ech! Musze pobiegać! Nie chcę spać
-Zachowujesz się jakbyś wziął niezłą dawkę tego czegoś od ludzi
-Nie piłem kawy. Jest za gorzka
-To gdzie idziesz Ontari?
-Dobra, znalazłem jakieś stado. Lezież ze mną?
-Wilki? W końcu znajdziesz dom
-Och! Odczep się! Widziałem tam też smoki. Poza tym jesteś dość ogromny, ale się tam zmieścisz
-Gdzie?
-No w ich jaskini głównej.-zaśmiałem się
-Już tam byłeś?! Idiota- zrobił co w stylu Facepalm
-No cóż. Musiałem siedzieć co tam jest. Więc ja idę. Rób co chcesz- powiedziałem i pobiegłem w stronę gdzie widziałem stado. Mokari wzbił się wysoko i leciał w chmurach. Zbliżyłem się do groty.
-Kim jesteś?-usłyszałem niski głos
-Ontari z krainy Zniewieściałej Puszczy- ukłoniłem się.
-Po co przybyłeś?- w tej chwili się odwróciłem. Zobaczyłem basiora
-Szukam z moim przyjacielem stada
W tej chwili Mokari wylądował z siłą na ziemię.
-Jestem Mokari
-Aro, Wilczy Dowódca, a to Libre, Smoczy Dowódca- z cienia wyszedł smok. Był z 2-3 razy mniejszy od Mokari'ego
Aro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz