Biegłam ile sił. Nie wiem, czy obce wilki jeszcze mnie goniły, ale bałam się, że gdy się zatrzymam, upadnę. A wtedy będzie już za późno.
Nie wiem ile czasu minęło, od kiedy zaczęły mnie gonić. Ja tylko chciałam coś zjeść, nic więcej...
Głośno dyszałam. Zaczęłam zwalniać, a wtedy poczułam ból, który rozchodził się po całym moim ciele. Gdybym tylko coś wtedy ukradła, miałabym siłę na walkę. Moje futro było zabrudzone krwią i błotem, a całe ciało pokryte było świeżymi bliznami.
Łapy ugięły się pode mną. Nie miałam już siły, zbyt długo wędrowałam bez odpoczynku. Runęłam na ziemię, wycieńczona.
- Jeszcze... Tylko... Kawałek... - wybełkotałam i ostatkami sił wstałam, chwiejąc się.
Zacisnęłam zęby i ruszyłam przed siebie. Szłam dłuższą chwilę, a każdy krok kosztował mnie niemały wysiłek.
Cały czas się chwiałam, ale na to nic nie poradzę. Zaczęłam kaszleć, nie mogąc się opanować.
Mimo swojego wycieńczenia, zachowałam czujność. I bardzo dobrze, bo właśnie poczułam, że jestem obserwowana. Zmrużyłam oczy. Nie miałam sił, żeby z kimś walczyć...
- Pokaż się... - wyszeptałam w nadziei, że wilk niema wrogich zamiarów.
Zwróciłam wzrok w prawą stronę, z której dobiegł mnie szelest. Zobaczyłam basiora, dobrze zbudowanego. Wpatrywał się we mnie.
- Nie... Nie chcę... Walczyć... - szepnęłam i straciłam równowagę.
Upadłam na ziemię, czując niesamowity ból. Zamknęłam oczy, a moim ciałem znów wstrząsnął kaszel.
Aro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz