Ruszyliśmy nad jezioro. Coś było nie tak, ale postanowiłam się nie zamartwiać. Najważniejsze, że znalazłam dom.
Kiedy doszliśmy nad jezioro, uśmiechnęłam się do siebie. Piękny krajobraz rozpościerający się nad jeziorem dodawał mu uroku, a ptaki, śpiewając w tle, stwarzały odprężającą atmosferę. Przez to wszystko znów wzięło mnie na podziękowania.
- Aro...
- Tak? - zapytał, spoglądając na mnie kątem oka.
- Chciałabym Ci jeszcze raz podziękować. Dzięki Tobie żyję, znalazłam dom i wilki, które będą mi towarzyszyć. Dziękuję. - zarumieniłam się lekko.
- Nie trzeba... - odparł. Pewnie już go znudziłam.
- Przyjdę tu niedługo, więc możemy już iść. Gdzie teraz pójdziemy? - zapytałam.
- Na Salę Treningową.
- Co to? - wciąż zadawałam pytania. - Przepraszam, jeśli jestem uciążliwa...
- Nie, spokojnie. - wymusił lekki uśmiech, najwyraźniej chciał dodać mi pewności siebie.
Uśmiechnęłam się w podzięce.
- Sala Treningowa to miejsce, w którym, jak sama nazwa wskazuje, trenowaliśmy... - zrobił krótką przerwę - ...Do wojny, w czasie wojny.
Zacisnęłam zęby. Wojna... Ból, śmierć, cierpienie. Uśmiech po wygranej i płacz po porażce. Coś, czego nie doświadczyłam. I oby tak zostało.
Bez słowa ruszyliśmy dalej, a ja wciąż myślałam o tym, co przeszli. Kiedy stanęliśmy pod ów salą, wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że będzie duża, ale chociażby sama wysokość...
Weszliśmy do środka. Bacznie przyglądałam się temu miejscu.
- Tu są zapiski z wojny. - wskazał na ścianę. - A to je...
- Pomnik? Kogo? - uprzedziłam go.
- Rồng Đen'a. Długa historia. Po prostu pokonałem go w walce. Wtedy wygraliśmy.
- Ty... Ty sam go pokonałeś?! - otworzyłam pysk, nie dowierzając. - Naprawdę?!
Nie odpowiedział nic. Widziałam, jak patrzył na salę. To wszystko pozostawiło uraz w jego psychice. Pewne jest, że nie obyło się bez ofiar.
Podeszłam do zapisków na ścianie, przecierając łapą te, które były zakurzone. Zaczęłam czytać. Po chwili jednak odwróciłam łeb, zaciskając oczy. Nie, nie chcę tego czytać...
Nagle przed moimi oczyma pojawił się obraz wojny, a raczej krwawej rzezi. Momentalnie zareagowałam, odpędzając go iluzją. Wiem, że to oszukiwanie samej siebie, ale... Nie potrafię znieść faktu, że tyle wilków zniknęło. Jestem słaba psychicznie i dobrze o tym wiem.
- Przepraszam Aro, ale nie dam rady... Proszę, wyjdźmy... - szepnęłam, zaciskając powieki i wbijając pazury w ziemię.
Aro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz