Libre przesłał mi w myślach telepatyczną wiadomość. Odwróciłem się do niego i tylko skinąłem głową.
-Coś się dzieje?- spytała wadera
-Nie, wszystko gra. Typowe sprawy alfy, które trzeba załatwiać raz na jakiś czas.
-A, okey
-Nie znasz terenów więc może cię z nimi zapoznam. Oczywiście pomogę ci chodzić- uśmiechnąłem się lekko
-Nie trzeba, leżałam dwa dni, ale jakoś sobie poradzę.- jak do tąd tylko trochę stała. Podeszła kilka kroków. Widziałem, że nie jest to dla niej łatwe.
"Indoco Neuzi"- pomyślałem i posłałem w jej stronę niewidzialny dym. Tak będzie mogła chodzić i nie będzie odczuwała dużego bólu.
-Widzisz?- powiedziała pewnie
-Owszem- powiedziałem grymaśnie
- A co tam szeptałeś? Jakbyś coś mruczał
- Czyli już ie można gadać do siebie?- zażartowałem
-Nie, no. Oczywiście, panie pokręcony
-To od czego chcesz zacząć?
-Co proponujesz?- spytała się.
-Jezioro, to będzie dobre na początek. Nie jest jeszcze aż tak zniszczone- powiedziałem
-Jeszcze?- uniosła brew
-Znaczy się, nie zostało aż tak bardzo zniszczone.
-Po czym?
-Po wojnie, ale opowiadanie o tym i o chorobie za dużo by zajęło. Lepiej pójść po przechadzce nad jezioro do centrum treningów- powiedziałem bardziej sucho. W myślach mówiłem tylko, żeby nic nie zauważyła. I nie chodziło tu tylko o ten dym
Ingreed?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz