Od Cerise


[Opowiadanie pokazuje, co działo się na przestrzeni lat]




- Cerise?
- Nie teraz tato!
Dziś dzień, w którym zostanę betą. Czy się cieszę? Nie... Rytuał jest trudny. Wielki Szaman wypuści złapanego dla mnie kryształowego smoka, a ja go zabiję. To niby takie proste, ale jednak... Stryj zginął i betą został tata. Jeśli zginę...
- Cerise posłuchaj...
- Nie chcę pomocy! Już zabijałam smoki!
- Ale to nie jest taki zwykły smok. Jeśli zginiesz...
- Mara zostanie betą.
Milczał. Nic nie mówił tylko patrzył na mnie jak na potwora. Po chwili spuścił wzrok i odwrócił się do wyjścia.
- Zginiesz marnie - szepnął w wyjściu.

~~~


- Uciekaj Cerise!
Teraz liczy się tylko walka. Już mnie nie obchodzą krzyki mojej siostrzyczki. Muszę walczyć!
Smok wbił spojrzenie swoich siedmiu oczu w mój pysk. Chwyciłam wyczarowaną włócznię w pysk.
- Żegnaj smoczku - szepnęłam i wbiłam mu kryształowy grot w brzuch.
Smok roztrzaskał się na małe kawałeczki. Z mojego polika lała się błękitna krew. Spostrzegłam to. Chwyciłam granatowy odłamek smoka i przyłożyłam do rany. Zagoiła się. Więc to prawda.
Zauważyłam biegnącą do mnie Marę. Po jej różowych polikach spływały wielkie łzy. Przytuliłam ją gdy była obok.
- Byłaś taka dzielna! - pochwaliła mnie. - Ja bym nie dała rady!
- Bo ty widzisz nie jesteś mną.
Zaśmiała się. Spojrzałam przez jej ramię tam stał tata. Sama nie wiem czy był zły, że żyję, czy raczej dumny... Mama już biegła by przytulić mnie i siostrę. Są identyczne. Czerwono-różwie, ja jestem za tatą, czego żałuję z całego serca.
Nagle głośny ryk przeszył całą okolicę. Na niebie pojawiły się smoki...

~~~

- Jak leziesz!? - warknął na mnie gniewnie Siaor.
- Prosto, przed siebie! - odparłam dumnie.
- Podskakujesz za wysoko!
- To nie trudne! Jesteś tyci!
- Ty...
Już miał na mnie skoczyć, gdy ostry kryształ przebił go na wylot. Tak kończą ci, którzy ze mną zadzierają.

~~~

- Od wielu lat! Od wielu lat! Przemierzam... Chlik! świat... Od wielu... Chlik! lat...
To idiotyczne! Ile winogron można zjeść? Upili się jak nigdy! Może powinnam ich zabić? To głupie wędrować z głupią, rozchichotaną wilczycą i jej zakichanymi adoratorami! Jeden próbował mnie poderwać, ale...
Jak się ich pozbędę to na dobre.

~~~

Spałam sobie wygodnie w udeptanym legowisku nad jeziorem. Moje policzki były mokre od łez, płakałam. Prawie 270 lat już żyję i nie umiem się pogodzić ze... ze... światem! Smoki zabiły moją rodzinę, mi zniszczyły oczy! Były takie piękne! Fioletowe!
Nagle usłyszałam ryk. Blisko jest smok. Otworzyłam oczy. Dzięki czarom nie potrzebuję źrenic, wystarczą białka, ale...
Po chwili zobaczyłam czarnego smoka. Był niski, pewnie mogłabym mu spojrzeć w oczy... Po co?
Podniosłam się z ziemi. W pysku widniała kryształowa włócznia...
- Zostaw mnie! - powiedział smok. Powiedział? Od kiedy smoki MÓWIĄ?
- Kim jesteś?! - zapytałam.
- Libre! Ze Wspólnoty Nocy...
- Jest was więcej?!
- T-tak i s-są wilki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^