Obudził mnie ciepły oddech mojego przyjaciela- Corvira. Powoli otwarłam oczy i ujrzałam mętny obraz smoka, który zaraz mi się wyostrzył. Uśmiechnął się blado, prawie niewidocznie. Odpowiedziałam zaspanym uśmiechem. Corvir leżał przy mnie, obejmując mnie skrzydłem. Był duży, a ja wyglądałam przy nim jak kilkumiesięczny szczeniak. Wtuliłam się w jego łuski i westchnęłam.
- Jak się czujesz?- zapytał
- Dobrze...- wymamrotałam
Corvir, widząc mój niezbyt dobry humor, o nic więcej nie pytał. Dlatego też był dla mnie tak ważny. Rozumieliśmy się bez słów. W końcu smok wstał i spojrzał na mnie ciepło. Uśmiechnął się pocieszająco, co zdarza się rzadko.... Czyli prawie nigdy. Lecz nie zdziwiło mnie to. Corvir odleciał, a ja powlokłam się nad jezioro. Ciągle myślałam o Aro. Widziałam te jego duże, zniewalające oczy. Westchnęłam i ułożyłam się na brzegu.
Aro??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz