Skiron skoczył na łeb basiora, który drasnął mojego ukochanego w brzuch. Skiron zawył z bólu. Musiałam wkroczyć do walki.
Spięłam wszystkie swoje mięśnie i rzuciłam się z oszałamiającą prędkością na grzbiet przeciwnika. Obrocił się i chciał mnie drasnąć, ale robiłam uniki. Tarzaliśmy się po ziemi, aż w końcu udało mi się rozgryźć tętnicę szyjną wroga z pomocą Skiron'a. Mój ukochany przytrzymał go na moją prośbę.
- Słuchaj - powiedziałam do wilka. - Twoje rany cię nie zabiją. Puścimy cię wolno. Musisz jednak wymówić przysięgę, która sprawi, że nie będziesz mógł przekazywać informacji i odbierze ci głos.
Wypowiedziałam treść przysięgi, basior powtórzył. Fala mocy odrzuciła mnie i Skiron'a na trawę. Przeciwnik zaskowyczał i uciekł.
- Nie wiedziałem, że znasz się na magii - mruknął Skiron.
- To już wiesz - uśmiechnęłam się, po czym zbladłam. - Skiron, ty krwawisz!
Z rany na brzuchu wyciekała bardzo obficie, czerwona posoka.
Wezwałam magię i dotknęłam rany Piętnem Magii. Błysnęło światło, a ze mnie wyleciała cała moc.
Przynajmniej rana się zagoiła.
Skiron??? Brak weny....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz