Od Clove do Skirona

Uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Nie mów bzdur, Skiron. Dla mnie. Zawsze będziesz wart poświęcenia.
Skiron odwrócił głowę.
- Clove, spróbuj wstać.
Wstałam bez problemu. Skiron uniósł brwi. 
- Szybko - stwierdził tylko. 
Postanowiliśmy pójść na coś zapolować. Skiron powiedział, że o tej porze roku w lasach i łąkach zaczynają się zbiegać jelenie na rykowisko.
- Będzie łatwiej je złapać, kiedy są oślepione miłością - podsumowałam.
- O tak.
Ruszyliśmy w stronę lasu i od razu usłyszeliśmy długi, przeciągły ryk. Coś jakby na kształt beczenia.
- To samiec jelenia? - spytałam.
- Teraz wyzwał innych samców na rywali.
Bezszelestnie zagłębiliśmy się w las. Wcześniej ustaliliśmy, jak będziemy polować, więc zajęliśmy pozycje. Naszym celem był dorodny, ale młody byk, skubiący w napięciu trawę. 
I wtedy się na niego rzuciliśmy.
Jeleń zdążył wykonać pół skoku przed śmiercią. Wgryzłam się w szyję, kiedy Skiron wylądował na grzbiecie i przygniótł byka do ziemi.
I wtedy usłyszałam tętęnt kopyt za sobą. Ale było już za późno.
Kolejny, potężny samiec szarżował na nas wściekle prychając. Obniżył głowę i rogami pchnął nas. Skiron odskoczył.
- Clove! - wrzasnął. Z jego pyska lała się krew.
Nie miałam czasu. Ostry jak brzytwa róg wbił się w mój lewy bok i przebił go na wylot. Wrzeszczałam, piszczałam. Cierpienie. Ból. Jeleń jeszcze chwilę wlókł mnie po ziemi. W końcu zostawił. Zdobyłam się, by zobaczyć mój zraniony bok. Był cały we krwi. Jeleń przebił porożem jedno moje płuco. Opiściłam głowę. Mam nadzieję, że Skiron ocalał.
- Clove, nie.... - usłyszałam jego głos.
Pysk miał w krwi, ale lała się ona z jego nosa.
- Clove, nie umieraj... - szlochał.
- Skiron... - wycharczałam. Czułam, że coraz gorzej oddycham, nie dam rady już dłużej pociągnąć. Mój rozorany bok i przekłute płuco dawały o sobie znać. Umierałam.
- Skiron... Bądź silny.
Poczułam jego łzy na pysku.
Potem już ciemność.
Cisza.
Nicość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^