Od Clove - c.d. Skiron'a - do Skiron'a

- Nie, Marvel! - zawołałam za bratem. - Błagam, pomóż mi!
Basior obrócił głowę w moją stronę. W jego ciemnych oczach zalśniły łzy.
- Clove... - szepnął, podchodząc do mnie. - Nie.
Przez moją głowę przeleciało mnóstwo słów, którymi mogłabym teraz nazwać mojego brata, ale ugryzłam się w język.
- Trudno - wycharczałam.
Kiedy Marvel oddalił się, rzuciłam się do Skiron'a i wtuliłam się w jego miękką sierść, płacząc.
- Skiron, nie umieraj - mówiłam. - Jesteś dla mnie wszystkim.
Zanim zdążyłam się obejrzeć, zapadł zmrok. Otaczała mnie całkowita ciemność, a ja nadal płakałam w sierść mojego ukochanego.
Po chwili wokół mnie zajaśniało całe stado świetlików. Uśmiechnęłam się przez łzy i bezwiednie zaczęłam śpiewać:

Nie uwierzyłbyś własnym oczom,
Gdyby dziesięć milionów świetlików
Rozjaśniło świat kiedy zasypiasz

One wypełniają przestworza,
I pozostawiają wszędzie nadzieję,
Że wszystko się ułoży.

Dają nadzieję, że wstanie świt,
A słońce zaleje cały świat,
Ogrzewając go.

Lecz dowiem się, gdzie jest kilka z nich,
Jeśli moje sny staną się naprawdę dziwaczne,
Bo ocaliłem ich trochę i trzymam je w słoiku.

Przełknęłam łzy, kończąc piosenkę. Zauważyłam, że moje Znamię Magii jaśnieje i bije od niego mocne światło, a ze mnie powoli uleciała energia.
- Magia - szepnęłam.
Kiedy traciłam świadomość, ujrzałam Skiron'a podnoszącego głowę.

Skiron???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^