Padał deszcz. Iva mókł, żeby mi pomóc. Jednak i tak nie wybaczę mu tego, co zrobił...
- Nadal jesteś wściekły? - spytał, unikając pytanie. Heh, chyba dziwnie wyglądam, robiąc miny i patrząc się na smoczysko, nic nie mówiąc.
- Mówiłeś, że będziesz mnie chronił... Zawiodłem się na tobie.- spuściłem łeb, wlepiając swój wzrok w łapy. Iva warknął tylko, jak na smoka przystało.
- Przepraszam.- odezwał się po chwili.
- Za to, że zrobiłeś mnie kaleką? Podziękuję.
- Nie, za to. - na jego pysk wkradł się dziwny, szyderski uśmieszek. Złożył skrzydło, a woda, która się na nim zebrała spadła na mnie. Kyaaa! Dlaczego on musi mieć po dwa takie na każdym boku!?
- Pogięło cię!? - warknąłem, robiąc zdziwioną minę. Otrzepałem się z wody. Pięknie, teraz mi jeszcze jest zimno. Spiorunowałem go wzrokiem o odwróciłem się od smoka.
- Niczym blachę. - odpowiedział, strzepując ze skrzydeł resztki H2O. Deszcz nasilał się, a ja mokłem coraz bardziej. Wokół ani jednej, żywej duszy z którą można porozmawiać.
- Iva, jesteś jak żyrafa. Zobacz, czy gdzieś ktoś jest. - nakazałem mu, przerywając grobową ciszę.
- Żebym go zjadł?- spytał się głupio. Jak ja czasami mam dość tego smoka...
- Nie baranie! Słyszałem, że gdzieś tu jest wataha!- syknąłem, odwracając się do niego przodem.
- Dobra, rozejrzę się.- skinął łeb i wzleciał w górę. I że on nie zaczepi o te drzewa tymi "gałęziami" swoimi.
~10 minut później~
- Neo? Neeeo?- po dziesięciu minutach odezwał się. Strasznie przerywało i było widać wyraźnie, że jest zdenerwowany.
- Podejdź bardziej na południe, mam słaby zasięg! Nie słyszę Cię, Iva!- przez chwilę martwiłem się o tego olbrzyma. Ale co może stać się smokowi!? Zajączki go ugryzą w łapę!? Chyba, że są zmutowane... To już inna sprawa.
- Są tu... Ota...ją mnie! Słyszę i czuj... ich! Maj... Smoki! Kolejne! - kolejne smoki!? Ma przechlapane beze mnie!- Musi...sz... Uważać! Mała grupa idzie w twoim kieru...- teraz całkiem przetrwało połączenie.
Wtem usłyszałem szelesty za mną. Odwróciłem się gwałtownie, a z krzaków wyskoczył wilk. Z pokazanymi pazurami i kłami rzucił się na mnie, przygniatając do ziemi.
- Gadaj, kim jesteś!- warknął. Tuż za nim stały trzy kolejne. Ze strachu nie mogłem nic mu powiedzieć. Ahm... Powiedzieć...
- Gadaj! I czy wiesz coś o dzikim smoku pałętającym się tu!?- wydarł się.
- Halt, zostaw go!- nakazał brązowy basior. Napastnik wymienił z nim spojrzenia.
- Tak, alfo...- odpowiedział po chwili wahania ten Halt. Alfa, fioletowa wadera i basior oblepiony błyskotkami podeszli bliżej.
- Dlaczego nic nie powiesz? Nic ci nie zrobimy...- powiedział łagodnym tonem. Jednak widziałem w jego oczach, że jest zdolny do zabicia mnie, jeżeli coś pójdzie nie tak.
- Ja... Nie mogę mówić. - przekazałem mu. Zrobił zdziwioną minę.
- To... Ty?- zaczął rozglądać się. Uśmiechnąłem się lekko.
- Tak. ALE MOGĘ IŚĆ BO NIENAWIDZĘ WODY!? - wrzasnąłem na niego.
- Hah. Okej, ale najpierw powiedz mi, co wiesz o smoku. To twój?
- A-Aro, dlaczego mówisz sam do siebie?- rzuciła fioletowa.
- Dobrze się czujesz?- martwił się ten z błyskotkami.
- Tak, dobrze. Tylko on jest niemową.- wyjaśnił. Wszyscy skierowali na mnie swoje spojrzenia.
- Ten smok to Iva. Jesteśmy braćmi krwi. Kiedy on bronił mnie, ja... Straciłem głos. Tak jak i on.- wytłumaczyłem mu.
- Hm, smok... Słuchaj, szukamy członków do Wspólnoty. Tam smoki i wilki żyją w zgodzie.
- To chciałbym dołączyć! Tylko nie róbcie krzywdy Ivie! Bo... Ja też to poczuję...- znów ogarnął mnie smutek. Wysłałem tą wiadomość do tych wszystkich wilków.
- To on?!- wrzasnęła fioletowa.
- Tak, to ja.- mruknąłem do niej.
- Więc witaj we Wspólnocie.- oznajmił Aro.
~Na terenach Wspólnoty~
Jest tutaj tak pięknie! Nawet deszczu tutaj nie ma... Ale inni patrzyli się na mnie spode łba. Przeszkadzało im pewnie to, że jestem kaleką...
- Twój smok powinien zaraz tu być.- odezwał się Aro. Rzeczywiście, parę chwil później tuż przede mną pojawił się mój samiec.
- Iva!- wrzasnąłem uradowany. Smok schylił ku mnie łeb.
- Ty go tak maltretowałeś, że wygląda... Tak? - zauważył alfa.
- Nie nie! On już od urodzenia taki był...- odpowiedziałem mu. Pogłaskałem Ivę po pysku.
- Dlaczego nie możesz mówić?- rzucił Alfa.
- To przez Ivę...- mruknąłem.
- Ach, może ci pomóc? Zaprowadzę Cię do szamana.
Jakieś dwadzieścia minut później znaleźliśmy się w jaskini jakiejś wadery.
Yumi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz