Od Libre- cd Vatariath

-Vatariath, przecież wiesz, że bym cię nie zostawił- pogładziłem ją pyskiem po policzku.
-Ale...
-Ci...
-Tylko, że wtedy sam mogłeś zginąć.- zaczęła
-Już wiele razy zdarzały się przypadki" że mógłbym zginąć". Nawet wtedy nikogo bym nie opuścił. Nie wierzysz?
-Wierzę- powiedziała drżącym głosem.
-Może lepiej chodźmy się przelecieć.
-Dobrze- wstaliśmy- A gdzie?- zadała pytanie
-Gdzie chcemy. Nie ma ograniczeń. Pomyśl. My i gwiazdy- ucałowałem ją. Ta tylko uśmiechnęła się i wylecieliśmy z jaskini.
~~
Minęła jakaś godzina, w której lecieliśmy w ciszy obserwując granatowe, nocne niebo. Zobaczyłem na ziemi ciekawe miejsce. Zleciałem tam. Kilka minut po mnie pojawiła się smoczyca.
Zacząłem rozglądać się wszędzie dookoła. Stałem na przeciwko jaskini, ogromnej jaskini. Zmieściłaby kilka smoków. Z jej lewej strony rosła wierz, która dorównywała grocie wysokością, a na prawo jakieś 25 metrów był mały staw, tak samo jak z kamiennym "domem" zmieściłoby się w nim kilka smoków, byłoby idealne do relaksu i zabawy. Na tafli wody unosiły się pudrowo-różowe lilie. Wejście do jaskini zasłaniały pnącza. Odgarnąłem je na bok i wszedłem do środka. Było tam zaskakująco czysto i ładnie. Zobaczyłem, ze jest tu jakby kilka pokoi.
-Vatariath, może tu zamieszkamy?- spytałem
-Naprawdę?!- chyba się ucieszyła
-Tak. Byłoby fajnie. Tutaj byłoby jak w każdej grocie- jedzenie, zabawa, witanie innych- objaśniłem wejście i największe pomieszczenie.
-A tamte pozostałe 3?
-Najmniejsze na spiżarnie, zmieściłby się tam tylko jeden smok. Średnie nie wiem, a największe- właśnie do niego wchodzimy- pokój sypialny?- uniosłem brew
-Czyli średnie byśmy zostawili?
-Tak, na przyszłość
-Jak?- spytała
-Nie wiem. na pewno jakaś chyba jest, prawda?- powiedziałem i pocałowałem ją namiętnie.

Vatariath.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^