Od Aro- cd Czarnej Wdowy

Zostałem sam. Noc była dzisiaj piękna, prawie sam zapominałem o Wspólnocie, a konkretniej o czarnym dniu, który zawsze następuje po jasnym. Sama nazwa naszego stada wskazuje o czym mówię. Czasami wpatruję się w niego i przypominam sobie tamtą noc, kiedy razem z Libre założyliśmy tę Wspólnotę...
Jednak dzisiaj nie mogłem już spojrzeć w gwiazdy. Czułem pulsujący ból w mojej głowie. To... powracało. Tylko, że było złe. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Skręciłem szybko w jeden z kilu korytarzy, które formowały coś a'la labirynt. Chwiałem się co chwilę uderzałem o skalistą ścianę, która niestety w niektórych miejscach była ostra i zadawała mi małe rany. Musiałem jak najszybciej dotrzeć do mojej ukrytej "pracowni". Trzymałem tam antidotum na to co mi się stało podczas walk. Szybciej!
Dotarłem tam i zacząłem rozgrzebywać wszystko aby tylko znaleźć upragnione lekarstwo. Ból w głowie zaczął mnie paraliżować. Upadłem obok źródełka z wodą. Widziałem jak moje źrenice robią się krwisto-czerwone, a sama czarna plamka jest bardzo cienka. Ból ciągle pulsował. Gdy wstałem zorientowałem się, że nie mam antidotum. Musiałem sobie poradzić bez niego.
Zaczęło się pieczenie w klatce piersiowej, potem z nikąd jakby ktoś nagle wbił we mnie rozżarzone ostrze.
Wydałem z siebie donośny dźwięk. To już nawet nie był krzyk, tylko najgłośniejszy ryk jaki słyszałem. Ostatnio rozbrzmiewał kilka miesięcy temu... na wojnie.
Żeby były grubsze i większe, a ja sam wyższy, w niektórych miejscach moja sierść zastąpiła się czarnymi łuskami.
Ktoś na pewno usłyszał ryk, dawniej roznosił się wiele kilometrów. Musiałem się natychmiast ukryć w tych labiryntach! Nikt nie może mnie znaleźć! Nie, dopóki jestem "tym"

Wdowo?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^