Czułem letni wiatr powiewający moją sierść. Zaczęliśmy zbliżać się do lądowania. Ziemia była coraz bliżej. Przypomniał mi się stary widok. Spadałem coraz niżej. Nagle Libre został gdzieś porwany, a ja pozostałem sam sobie....
Mój przyjaciel usiadł na twardym podłożu. Po chwili dołączyli do nas Ontari z Mokari'm.
-To tutaj- wskazałem miejsce
-Niezłe miejsce strategiczne. Zalesione...
-I chronione magią. Jeśli coś tu zerwiesz po chwili od rasta
-Jacy magowie to zrobili?- uniósł brew
-Cóż. Teraz spoczywający na cmentarzu. Ciała są tam pochowane, a jeśli ktoś chce idzie tam- schyliłem łeb i zacząłem iść na przód przedzierając się przez busz
-Coś ci się stało?- spytał
-Nie, dlaczego
-Mówisz, jakby o kimś kogo straciłem
-Straciłem większość przyjaciół.
-Tak się nie wyglada po stracie przyjaciela
-Wiesz co ci powiem Ontari?
-Słucham- odparł
-Przeszłości nie da się zmienić, przyszłość jest niepewna, pozostaje tylko teraźniejszość- Tu i teraz- powiedziałem i wszedłem do jaskini. Ontari ze smokami uczynił to samo
Ontari?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz