Odeszłam od Shimy i poszłam do lasu.Poczułam głód więc postanowiłam coś upolować.Znalazłam polanę na której pasły się 4 jelenie.Zakradłam się do tego który stał blisko zarośli,i...zabiłam.Zjadłam i postanowiłam pójść nad jezioro.Myślałam nad moim losem.Teraz wszystko się wreszcie zaczęło układać.Należę do dużej watahy.Odnalazłam mą przybraną siostrę,żyję spokojnie.Poszłam na wzniesienie,stanęłam na nim i patrzyłam na jezioro.Byłam zbyt zamyślona by spostrzec że zerwał się silny wiatr...zbyt silny...Nad mną ukazał się ogromny smok.Jeszcze mnie nie zauważył.Postanowiłam to wykorzystać,znikając.Nagle przy mnie pojawiła się Shima(nie mamy takich mocy ale umiemy sobie czytać w myślach)Znikła ale była obok.Smok był ogromny.Leciał w stronę gór.Pewnie do reszty.Na szczęście nie zatrzymał się ani nie oglądał.Odleciał tak szybko jak się pojawił. Shima i ja znów byłyśmy widzialne.
-Co to było-Powiedziała Shima.
-Nie wiem i nie chcę wiedzieć-Powiedziałam przerażona.
-Idziemy połazić po lesie?
-Pewnie!
Podreptałam obok niej,myśląc o swojej rodzinie.Gdyby nie tamta wataha pewnie teraz była samicą alfa i na pewno dokuczał. Kięłowi,Szaście i Iwie. Nagle zrobiło mi się przykro.Ale nie chciałam tego po sobie poznać.Podreptałam obok jak zwykle roześmianej Shimy.
Shima??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz