Od Navadii

Rano obudziła mnie Junnia. Codziennie o takiej porze trenowałam latanie. Jestem młoda i dopiero się uczyłam latać tak samo jak odkrytych mocy. Zeszłam ze swojej gałęzi, gdzie Junnia pomogła mi zrobić posłanie, na małe śniadanko. Kiedy zjadłam i pouczyłam się Jun pozwoliła mi iść nad Jezioro.
Szłam powoli co jakiś czas lecąc. Moje skrzydła jak na razie były małe, pewnie urosną... Gdy tak szłam spotkałam Sabala i Rei`a. Nie znałam ich dokładnie ale wiedziałam, że nimi opiekują się Ontari i Shima. Byłam zawstydzona w przeciwieństwie do szczeniaków.
- Cześć... - zaczełam coraz bardziej się rumieniąc.
- Witaj! - krzykneli razem bracia.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Potem odezwał się Sabal.
- Jak masz na imię?
- Navadii...
Wilczki wymienili spojrzenia. Może też słyszeli o tamtym klanie?
- Jest ktoś z wami...? - zapytałam.
- Niedaleko jest Alice, a co? - znów dwa równe głosy.
Jeszcze raz poczułam ze się rumienie.
- Nie, nic. Tak z ciekawości pytam.
- Gdzie idziesz? - tym razem Rei zadał pytanie.
Nie wiedziałam czy mam im powiedzieć czy nie. Chciałam żeby ze mną poszli ale też wiedziałam że jestem cała czerwona od nieśmiałości. Może jeśli im powiem to też ze mną nie pójdą? Powiedzieli przecież ze są z Alice.
Nagle zdałam sobie sprawę ze milcze od kilku minut.
- Nad jezioro...
Zdecydowałam się.
- Rei! Sabal! Gdzie jesteście? - w oddali usłyszeliśmy głos Alice.
- To pa, chyba musicie już iść... - zrobiłam się smutna, co bardzo mnie zdziwiło. - Chyba ze poprosicie Alice żebyście poszli ze mną.. ale to od Was zależy. - zaczęłam odchodzić.


Sabal? Rei?
Wiem, że trochę nietypowe ze Smok pisze do Wilków. default smiley :)
Przepraszam za błędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^