Corvir przyleciał i uśmiechnął się do
mnie lekko. Po chwili jednak z pogardą wlepił wzrok w buteleczkę z miksturą.
Spojrzał mi w oczy. Nie było świadków, więc rozmawiał ze mną normalnie, nie
przez telepatię.
- Nie wypiję tego, ani nie posmaruję tym
choćby jednej łuski.
- Rozumiem, ale to mikstura
wzmacniająca, proszę… - zrobiłam błagalną minę
- Po co mi ona? Uważasz, że jestem
słaby?
- Nie, Corvir! Zwariowałeś? Dzięki tej
miksturze będziesz mógł wlecieć na góry Alleluja. Aro tak sądzi. Powiedział
także, że wtedy ty i Libre będziecie prawie tak silni jak Toruk Maktro.
- Ciągle tylko Aro i Aro…
-
A co, zazdrosny jesteś?
- Nie, ale oni też lecą z nami? -
westchnął
- Nie odpowiada Ci to? Jak nie chcesz,
to nie leć!
- Dobrze, dobrze. Niech Ci będzie,
wypiję i polecę. Ale już się nie gniewaj. Złość piękności szkodzi.
Uśmiechnęłam się. Znałam go bardzo
dobrze i wiedziałam, że w końcu musiałby się zgodzić. Może i nie lubił towarzystwa,
ale mi nigdy nie potrafił odmówić.
- A tak w ogóle, to czy ty wcześniej
powiedziałaś Toruk Maktro?
- Tak, znasz go?
- Nie osobiście, ale słyszałem o nim.
Zresztą gdybym go kiedyś spotkał, byłoby ze mną krucho. Zapewne nie wyszedłbym
z tego cało. Ale do rzeczy, daj mi ten eliksir.
Skinęłam łebkiem i podałam smokowi
miksturę. Wypił, ale nic się nie stało.
- No cóż, spodziewałam się czegoś… -
urwałam, w poszukiwaniu odpowiedniego słowa – Bardziej widowiskowego. Jakiejś
zmiany w twoim wyglądzie, albo chociażby małego wybuchy, czy jakiejś aury.
- Nieważne, chodźmy już.
Podreptałam za smokiem. Aro i Libre już
na nas czekali.
Aro??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz