Aro po chwili wrócił, siadając na Libre. Odetchnęłam z ulgą. Nie wiedziałam co się stało i co zrobił Aro, lecz wydawało mi się, że byliśmy bezpieczni. Spojrzałam na basiora.
- Już wszystko w porządku, prawda? - zapytałam z nadzieją w głosie
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nie mogę teraz powiedzieć, czy wszystko jest w porządku. Wiadomo, że najgorsze jeszcze przed nami.
Na te słowa przeszedł mnie dreszcz. Zacisnęłam zęby.
Lecieliśmy z ogromną prędkością, a wiatr huczał nam w uszach, powodując u mnie spory ból głowy.
- Daleko jeszcze?! - wrzasnęłam
- Nie! Już całkiem blisko!
Huk. Obróciłam gwałtownie łeb do tyłu. Tam jakiś smok ścigał nas, a z pyska wystrzeliwał ogromne kule energii. Nie mogłam stwierdzić co to. Razem z Aro próbowaliśmy tego unikać. Strzał. Corvir zaczął tracić prędkość. Dostał. Razem ze smokiem zaczęliśmy spadać w dół.
- Irvina! - usłyszałam wołanie Aro
Strzał. Tym razem dostałam ja. Poczułam niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Chciałam zawołać o pomoc, odezwać się do ukochanego, ale nie wydusiłam już nic. Corvir już nie żył. Jego ciało bezwładnie spadało w dół. Tajemniczy smok odleciał. Czy to miała być jego misja?
Ja również spadałam, nie próbując się bronić.
Zamknęłam oczy, a z pod powiek wypłynęły mi łzy.
Poczułam, że leżę na czymś. Ostatnimi siłami otworzyłam powieki. Aro stał nade mną. Leżałam na łuskach smoka, zapewne Libre. Oczy mojego ukochanego zaszkliły się, a on zaciskał powieki. Czułam na mojej sierści krew. Słabłam.
- Aro... - odezwałam się cicho - Dokończ misję. Proszę, zrób to dla dobra wspólnoty. To mój koniec... Przepraszam, Kocham Cię.
Aro powiedział coś, ale nie słyszałam co. Świat przysłoniła mgła, a moje ciało rozluźniło się, pochłonięte w ciemności.
Aro? Przepraszam. Niestety zmuszona jestem odejść ze Wspólnoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz