Noc miała jeszcze trwac z dobre 6 godzin. Udałem się nad staw aby zerwać lilie. Taka noc zdarza się raz na kilkaset lat. Warto przyozdobić grotę.
Zebrałem lilie i wracałem do groty. Odłożyłem lilie na środek groty i brałem po kilka zdobiąc miejsce. Coś w szczelinie zaczęło błyszczeć. Podszedłem. To był jakiś Kwiat. Był piękny wziąłem go i położyłem na środek.
Przyozdobiłem całą grotę. Położyłem się obok znaleziska i zasnąłem. W śnie czułem wiatr. Szumiał. Widziałem mgłę z której wyłoniła się matka.
-Musisz odnaleźć miłość.mówiła to co poprzedniego snu.
-Dlaczego!-wrzasnąłem
-Nie przeszkadzaj mi! Miłość to największy daj jaki możesz otrzymać od drugiej osoby. Zrozum.
-Ale po co muszę ją zanaleźc teraz
-Bo jesteś nędznym arogantem bez duszy. Potrzebujesz kogoś kto cię pokocha, a ty pokochasz tą osobę.
-Ale ja nie potrafię kochać. Nie znam takiego uczucia. Skąt będę wiedział, że to ta jedyna.-na chwilę się zaciąłem. Mała myśl przeleciała mi przez głowę.
-Twoje serce, choć zgorzkniałe zdecyduje. Mogę ci tylko powiedzieć, że to jedna z tych które dołączyły teraz. Żadna z późniejszych nie.-powiedziała na koniec i zniknęła. Powtarzała jeszcze parę razy słowa - " TA NOC"
Obudziłem się. Był już ranek. Położyłem kwiat na skalną półkę i wyszedłem na polowanie.
Irvina???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz