Wyprostowałam się i spojrzałam prosto
w iskrzące się oczy zwierzęcia. Koń zniżył swój potężny łeb na wysokość mojej głowy
i wypuścił na mnie powietrze. Nie spuszczałam oka z ogiera, a ten z każdą
sekundą uspokajał się coraz bardziej. Nie był to magiczny, mówiący koń. Zwykły
ogier, przywódca swego stada. W końcu ogier uspokoił się i trącił mnie nosem,
dając mi tym samym znak, że nie stanowi dla mnie niebezpieczeństwa i uznaje
moją dominację. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamieniłam w człowieka. Ogier na
początku cofnął się, lecz po chwili spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
Obróciłam się w drugą stronę i zrobiłam krok do przodu, a ogier poszedł za mną.
Obróciłam się i uklęknęłam przed koniem. Ogier zniżył łeb i znów wypuścił mi we
włosy powietrze. Położyłam mu dłoń na pysku. Teraz wyglądał jak oaza spokoju.
Zaufał mi.
Aro? Co tam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz