Od Clove-cd Skiron'a-do Skiron'a


- Skiron! - wrzasnęłam przeraźliwie, gdy mój ukochany opadł na ziemię, a jego ciało całe drżało.
- Skiron - mruknęłam znów, będąc już bardzo blisko basiora.
Zbadałam mojego ukochanego. Po chwili doszłam do wniosku, że Marvel zaatakował go za pomocą Czarnej Magii.
Byłam wściekła.
- Marvel! - krzyknęłam przepełnionym złością i żalem głosem. - Co ty mu zrobiłeś?!
- Rzuciłem zaklęcie Tamburto - mruknął Marvel z podkulonym ogonem.
- Nie zamydlisz mi oczu nazwami zaklęć! - wrzasnęłam. - Co to znaczy?!
- Paraliż - mruknął mój brat z oczami wbitymi w ziemię. - Poparty halucynacjami. Będą go męczyć przez trzy dni. Mogłem go zabić jednym ze Słów Śmierci, a rzuciłem tylko to zaklęcie. Powinnaś się cieszyć.
- Jak mogłeś!? - rzuciłam się na Marvela.
Popchnęłam go, ale on ustał. Siłowaliśmy się przez chwilę.
- On jest dla mnie wszystkim - powiedziałam, kiedy byłam na górze. - Rozumiesz? Wszystkim.
Marvel przerwał zapasy.
- Słuchaj, Clove - odezwał się Marvel z żalem w głosie. - Przepraszam, ja chciałem tylko cię chronić...
- Och, przepraszasz?! Po tym wszystkim co mu zrobiłeś?! Nie możesz go wyleczyć?
- Ja władam tylko Czarną Magią - odparł mój brat ze smutkiem w głosie. - Ty jesteś władczynią Białej odmiany magii. Wszystko w twoich rękach.
To mówiąc odszedł, pozostawiając mnie w jeszcze gorszym samopoczuciu niż wcześniej i niemożliwym zadaniem, które muszę wykonać.

Skiron???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^